piątek, 5 lutego 2016

Dorastanie...?

Każdy z nas kiedyś dorasta. Niektórzy w wieku 15 lat, niektórzy w wieku 55. Mówi się, że niektórzy nie dorastają nigdy- kłamią; nie słuchajcie tych ludzi!

Z dorastaniem wiąże się jedno zjawisko- wyrastanie. I tak dziewczynki wyrastają z lalek i bajek na rzecz chłopaków,  a chłopcy z małych i tanich zabawek na duże i drogie. Z małych autek, którymi odbywają podróże po dywanie przechodzą do samochodów, które rozpędzają się do zdecydowanie za dużej prędkości.

Jest jedna rzecz z której moja osoba na  pewno nie wyrośnie. Są to głupie komedie amerykańskiej produkcji.


Wiecie czemu? Bo gdy cały dzień czytasz o różnych zaburzeniach psychicznych i ludziach mających na koncie przestępstwa najgorszego kalibru, a potem wracasz do domu i czekają Cię normalne problemy życia codziennego to masz ochotę na coś głupiego i zabawnego.

Z tego powodu nie oglądam dramatów- naczytam i nasłucham się o nich na studiach.

Stronię też od filmów wojennych- bo wojna toczy się każdego dnia i żaden film tego nie odda.

A komedia amerykańska? Humor niskiego lotu, dzięki czemu umysł ma chwilę rozrywki i odpoczynku po całym tygodniu.

Mają na uwadze powyższe oraz fakt, że moja siostra ma darmowe bilety do kina, wybrałam się ze wspomnianą siostrą (mam tylko jedną i to jest maksimum, które jestem w stanie znieść) na film „Co Ty wiesz o swoim dziadku?”.

Tytuł angielski „Dirty Grandpa”, co powinno być pierwszym sygnałem ostrzegawczym, ale go zignorowałam, bo to nie pierwszy, ani już na pewno nie ostatni film, którego tytuł został zeszmacony przez polskich tłumaczy.

Zachwycona Robertem De Niro po filmie „Praktykant”  (gorąco polecam) i „Joy” (Jennifer Lawrence- moja wielka niespełniona miłość) stwierdziłam, że dam szansę wspomnianemu filmowi.
Z założenia spełniał wszystkie wymagania:  głupia komedia, niezła obsada i trwa krócej niż dwie godziny.

Ostatnie kryterium wynika z faktu, że mam ADHD i usiedzenie w kinie dwie godziny  to jak by zabrać nastolatkowi  facebooka- na początku jest śmiesznie, potem nie wiesz czy śmiać się czy płakać.

Zanim przeczytacie dalej, looknijcie zwiastun (jeśli ktoś nie widział):



Do meritum: zmarnowałam 1 godzinę i 42 minuty życia (reklam nie liczę, bo wzbogaciły moje życie bardziej niż film). Mogłam w tym czasie robić cokolwiek np. wymiotować i było by to przyjemniejsze niż oglądanie tej „produkcji”.

W życiu nie siedziałam na żadnym seansie z takim wielkim zażenowaniem. De Niro gra dziadka, który dzień po pogrzebie swojej żony ma jeden cel: ruchać. Najlepiej coś młodego.  I Zac Efron jako prawnik- pantoflarz biorący ślub w bliskim okresie czasu, który mu to utrudnia.

I na tym opiera się cały film- ruchanie, bzykanie, słowem- seks. I nie są to żarty w stylu Amercian Pie. Ilość wiązanek i ich jakość zniesmaczyła by nie tylko szewca, ale całe ich zrzeszenie. Posuwające prostytutki, które też były by zniesmaczone.

Nie jestem cnotką, naprawdę. Nie czerwienię się na najczęściej używane polskie słowo, zaczynające się na „k”. Nie mam też problemu z seksualnością jako taką. Nie mniej ilość przekleństw i kiepsko pokazanej golizny (łącznie z penisem przy twarzy Efrona) przeszkadzała nawet mnie.  

Zastanawia mnie w którym z równoległych wszechświatów „co Ty wiesz…” można zostać uznany za zabawny. Śmieszniejsze było by już oglądanie schnących ścian (szczegóły tutaj).

Do kobiecej części czytelniczek: nie, klata Zacka nie była tego warta. Zdecydowanie.



Do męskiej części czytelników: tak, było dużo cycków. Nie, nie były godne uwagi. Serio, chłopaki, nie warto.

Wychodząc z kina interesowała mnie tylko jedna rzecz- ile De Niro dostał za tak szmirowatą rolę i ile w łapę dostał jego agent, żeby go do niej przekonać. Potem doszła do wniosku, że kwota jest nie ważna- żadna kasa nie wynagrodzi mu tego wstydu, który pewnie teraz odczuwa. 

Mogłabym tak pisać i pisać, ale się streszczę. Jeśli fanka takiego kina mówi, że nie warto- wierzcie na słowo i odpuście sobie „Dirty Grandpa”.

A tak po za tym to popcorn był niesmaczny- chyba przedwczorajszy.

Jak widzicie tego dnia przegrałam podwójnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz