czwartek, 21 stycznia 2016

Antyporadnik Walentynkowy,

czyli jak nie obchodzić Walentynek.

Zacznij od facebooka!

Jako, że według opinii publicznej i zgodnie z wszelką modą należy hejtować Walentynki już w styczniu. Po tym jak okażesz jak bardzo gardzisz kolędą („K+M+B =Koperta Musi Być”, no boki zrywać), księdzem, instytucją kościelną, bo to same pedofile i zboczeńce, czyli gdzieś tak od 14 stycznia (z przerwą 21-22 stycznia, żeby wyrazić swoją miłość do Babci i Dziadka) zacznij publikować posty i obrazki typu „W Walentynki walę drinki”. Jesteś teraz taki oryginalny!



Potem kampania społeczna

Ktokolwiek zapyta o plany na 14 lutego musi usłyszeć długą przemowę o tym jaki jest głupi i prosty, że bierze udział w komercyjnym święcie, a miłość należy okazywać codziennie, a nie jednego dnia w roku. Zapytany, kiedy ostatnio kupiłeś kobiecie kwiaty/ zrobiłaś coś miłego dla swojego chłopaka prychnij z pogardą i zmień temat- zacznij mówić, dlaczego nienawidzisz Dnia Kobiet. Przecież to święto jest symbolem uprzedmiotowienia kobiet!

Gdy druga połowa zapyta co robicie tego dnia

Nie zapomnij rzucić starym żartem że „klate i biceps”. Niech kobita wie, jakiego ma przy sobie macho! Ewentualnie powiedz, że „Zdzichu się rozstał z kobietą, przecież nie możesz go zostawić samego w takie święto”, ewentualnie „Kasia nie chce być już wolna, więc idziemy na singiel part. Oczywiście będę grzeczna hi hi”. Bo przecież ten dzień jest stworzony by spędzać go z każdym innym, a nie z chłopakiem/dziewczyną.

Przechodząc obok kwiaciarni czy sklepu z prezentami…

Nie zapomnij prychać z pogardą. Możesz też odwracać wzrok. Ciebie to nie dotyczy. 15 zł na drobny prezent to za dużo, przecież to tyyyyle piwa! A z resztą, kto by wyskakiwał z jednym kwiatkiem, lepiej nie dać nic.


Jeśli jesteś singlem…

… pamiętaj o motywujących obrazkach. Możesz je umieścić na tablicy Facebooka, Instagrama, Google plus, Tweetera. Możliwości są nieograniczone! Przecież jesteś sam/sama bo „Bóg trzyma dla Ciebie kogoś wyjątkowego”. A tak w ogóle to bycie samemu ma miliard plusów, a monogamia to dziwny wymysł ludzi, który jest sprzeczny z naturą.

W walentynki

Zintensyfikuj wszystkie powyższe działania. Jeśli jakaś para ośmieli się tego dnia zaręczy albo wrzuci zdjęcie ze wspólnego wyjścia skomentuj złośliwie. Niech wiedzą.

A teraz na poważnie

Wiem, że Walentynki to komercyjne święto. Przypominam, że mamy XXI wiek- każde święto  jest komercyjne. W Święto Zmarłych ludzie stoją na cmentarzach i sprzedają watę cukrową oraz hot dogi! Jeśli całe Internety, sklepy i wszechświat przypominają Ci o Dniu Matki, Dniu Babci, Dniu Kombatanta – wszystko jest ok. Natomiast Święto Zakochanych to dno i kilo mułu, ściągnięte z zachodu, które jakimś cudem się u nas utrzymało.
Jeśli każdego dnia robisz coś wyjątkowego dla ukochanej/ukochanego- super! Gratulacje.  Nie mniej dla reszta z nas, której czasem zdarza się zapomnieć jakie mają szczęście, że mają koło siebie Drugą Połówkę – zróbmy dla siebie chociaż w tym dniu coś wyjątkowego. Niech to będzie nawet drobiazg- pokażcie, że pamiętacie. Na pewno jej/jemu zrobi się bardzo miło.

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Już za rok matura!

Niestety, ale żartowałam. Prawda jest dużo bardziej okrutna: już za pół roku obrona.

Aby się bronić trzeba jednak mieć co bronić. Napisać genialną pracę, znaleźć znajomych znajomych albo bardzo daleką rodzinę mieszkającą w Grenlandii, której się jeszcze nie badało (bez grupy badawczej ani rusz!) i używać bardzo mądrych słów takich jak akatyzja albo dysforia (wygooglujcie sobie, niech ten blog będzie chociaż trochę edukacyjny).

Wydawało by się, że osoba, która uwielbia słowo pisane, nie będzie mieć problemu z napisaniem pracy magisterskiej.

Wydawało by się, że osoba, która co najmniej raz dziennie używa słowa „psychologia” (serio, jestem gorsza niż „studenci prawa”), nie będzie mieć problemu z napisaniem pracy stricte psychologicznej.



Wydawało by się, że osoba, która mogła by siedzieć  w bibliotece po kilkanaście godzin (coś jak alkoholizm, tylko u mnie jest „Kierowniczko, jeszcze jedna książka na krechę! To już ostatnia” „Nie! Przeczytałaś już dziś 3, idź się leczyć”), nie będzie mieć problemu z napisaniem pracy opartej o literaturę przedmiotu.



Cholera, tego się nie spodziewałam.

Pojechała do biblioteki. Z notatkami, laptopem, listą książek (ostatnio szukałam książek 3 godziny i wyszłam z naręczem książek, żadna nie stała nawet obok mojego tematu) i masą samozaparcia.

Po przesiedzeniu w uczelnianej bibliotece przez 5 godzin bilans wyglądał mniej więcej tak:
- wypełniłam 6 ankiet studentom, którzy szukali ofiar w tymże skromny przybytku (że też sama na to nie wpadłam!),
-pół godziny patrzyłam się na pustą stroną Worda, która patrzyła się na mnie prześmiewczo i z pogardą,
- ucięłam sobie bardzo miłą rozmową z panią z biblioteki (nie udało mi się wypożyczyć więcej książek, ale pogratulowałam jej asertywności)
- zgłodniałam, więc poszłam szukać miejsca, gdzie dają jedzenie,
- zwiedziłam WSZYSTKIE toalety w budynku, żeby ustalić, która podoba mi się najbardziej,
- usunęłam wszystko co napisałam do tej pory, bo stwierdziłam, że mi się jednak nie podoba,
- rozpaczałam nad tym, jakie mam ciężkie życie.

Kiedy po 4 godzinach nadal nic nie miałam postanowiłam, że czas pogodzić się z porażką.
Wzięłam pierwszą książkę z brzegu i ją sobie poczytałam. Przez dwie godziny. Była o roślinach strączkowych.  Całkiem ciekawa, ją też wypożyczyłam.


Za tydzień robię kolejne podejście. 

piątek, 8 stycznia 2016

Dlaczego nie znajdę męża w 2016 roku?

Powstała masa śmiesznych wydarzeń odnośnie tego, kto co zrobi w 2016 roku. („W 2016 roku zarucham z miłości”, serio? To słodkie, że jeszcze wierzycie w miłość w XXI wieku). Mnie najbardziej urzekł ten o znalezieniu męża/ żony, który stał się praktycznie darmowym portalem randkowym.

W naszych czas w Internecie można znaleźć wszystko: od przepisu na bombę wodorową, poprzez oświecone treści wyznawców Kościoła Latającego Potwora Spaghetti , po właśnie męża/żonę. Gdybym nie była szczęśliwe i długotrwale zakochana pewnie dla zabawy sama bym wzięła w czymś takim udział. A że nienawidzę, gdy ktoś kłamie, sama musiałabym napisać prawdę o sobie. Więc mój post wyglądał by mniej więcej tak.

Dlaczego warto brać ze mną ślub w 2016 roku?

 Bo posiadam wszystkie cechy dziewczyny idealnej!

Jestem bardzo zabawna. W przypadku gdy się nie stresuję. W nerwach i podczas wystąpień publicznych jestem Królową Sucharów. Nie śmiesznych sucharów. Najsuchszych z suchych sucharów. Strasburger to przy mnie ten długi, chudy ziomek z Ani Mru Mru.


Jestem ładna. No może nie ja, ale mam dużo ładnych koleżanek. I oglądam modelki w telewizorni. To się też powinno liczyć!


Jestem słodka. Jem tyle czekolady, co średniej wielkości państwo, więc słodycz mam we krwi. Dosłownie. Wedel skupuje ode mnie cukier, bo taniej wychodzi.


Sprzątam. Jak mają wpaść rodzice  albo inni goście. A i w trakcie sesji, ale kończę niedługo studia, więc ta opcja też odpadnie.


Jestem człowiekiem czynu! Najczęściej coś zrobię, a dopiero potem pomyślę. Czasem trwa to nawet kilka dni.


Będziesz mógł wychodzić na piwko/mecze z kolegami. I oczywiście ze mną. Przecież chcesz spędzać ze mną cały swój czas? Jeśli nie wiedziałeś tego wcześniej, to teraz już wiesz.


Ekonomiczność to moje drugie imię. Tosty i płatki śniadaniowe to podstawa mojej diety, a McDonalds to moja ulubiona knajpa.


Jestem szczupła i wysportowana. Tzn. kiedyś na pewno będę. Przecież to moje postanowienia noworoczne!! Słyszałeś, żeby ktoś kiedyś nie dotrzymał postanowienia noworocznego?


Mam dużo przyjaciół. Wymyślonych co prawda, ale za to wiernych.


W ogóle się nie maluję. Porzuciłam nadzieję, że coś sensownego da się ze mną zrobić. Ten statek dawno odpłynął.


Ze mną na pewno nie będziesz się nudzić. Cały czas będziesz wysłuchiwać narzekania. I odgłosu chrupania czekolady. 


Bywam w kuchni. W celu zrobienia sobie herbaty i tostów. 


Niestety Panowie, tak jak pisałam na początku- jestem zajęta. Mimo tych wszystkich "zalet", ktoś wytrzymał ze mną ponad dwa lata. Szczęściarz z niego, prawda?

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Czego nauczył mnie wyjazd do Krakowa?

W pewnym momencie swojego życia masz wrażenie, że wszędzie się już było i wszystko widziało. Nic bardziej mylnego! Człowiek naprawdę uczy się całe życie.

Zacznijmy od samej podróży.

Nawet zarząd Pendolino nie wierzy w ukulturalnienie krakusów. Porzucili nadzieje. Może grozili im maczetą? Nie wiem. Fakty są takie: wsiadamy w Gdyni w „PKP Premium” (zęby w ściane przez miesiąc, ale trudno się mówi), a w całym pociągu leci muzyka klasyczna. Pociąg rusza- muzyki nie ma, postój na stacji- słychać Chopina czy też innego Mozarta. Zatrzymujemy się w Krakowie- muzyki brak. Droga powrotna- ta sama sytuacja.

Jedzenie w Pendolino jest dobre. Chyba, że masz kaca. Wtedy jest bardzo dobre. Serio, sami byliśmy zdziwieni.

W  XXI wieku w najnowocześniejszym pociągu w Polsce nie ma wi-fi. Nauka ruszyła do przodu: wysyłamy sondy w kosmos, modyfikujemy genetycznie pomidory, klonujemy psy i inne stworzenia,  ale  wi-fi w pociągu to za duże wyzwanie.

Atrakcje w miejscu urodzenia Stanisława Wyspiańskiego

Manufaktura czekolady w Krakowie to najlepsze miejsce na świecie! Bardzo miła, energetyczna obsługa (ciężko mieć zły humor, pracując w takim miejscu). Raj dla wszystkich czekoladoholików!









Kraków – miasto, które liczy prawie 760 lat, jest drugie pod względem wielkości w Polsce oraz posiada masę pięknych i ciekawych zabytków żałuje na porządny pokaz fajerwerków.  Zgodnie z planem pocałowałam Mojego Ziomeczka przed północą (gdy ludzie krzyczeli „5!”), a skończyłam na „uuuuu”. Odwracam się, zobaczyłam 3 fajerwerki i koniec. Rozglądam się i  rozglądam, może nagle przenieśli imprezę? Panie Prezydencie Majchrowski- next time nie płać Pan Prokopowi, tudzież innej Steczkowskiej, tylko zrób Pan porządny pokaz! A jak Pan nie wie jak ma wyglądać, zapraszam do Gdyni.

Dwadzieścia pięć minut przejazdu dorożką kosztuje 100 zł. Nawet mój romantyzm ma swoje granice.

Jestem stara. Kupując 31 grudnia bilety na Wawel usłyszałam od Pani, że to ostatni dzwonek, bo jutro musiałabym kupić bilet normalny, a nie jak od kilkunastu lat ulgowy. Tak, mam 26 lat. Kiedy to się stało? Gdzie moje zniżki?! Uczcijmy je minutą ciszy.

1 stycznia kupisz klina, ale leków ani papieru toaletowego już nie. Wszystkie sklepy typu alkohole otwarte, wszystkie restauracje również (chociaż chodziliśmy ponad 30 minut zanim znaleźliśmy taką w której było miejsce i ceny nie z kosmosu), ale apteki pozamykane- dopiero 6 była otwarta, a za papierem moim współtowarzysze chodzili 45 minut.

Żeby nie było, że marudzę - Kraków bardzo mi się podobał. Miasto jest piękne, zadbane i pełne turystów! Nie było kogo o drogę zapytać, bo każdy mówił: „ja też nie stąd” albo w innym języku. Serio, więcej tam turystów zagranicznych niż polskich. Gdyby było mnie stać na wyjazd za granicę na pewno wybrałabym Hiszpanię, albo innej miejsce, gdzie temperatura jest na plusie. 


P.S. Podobno sen, który śni się pierwszej nocy w nowym miejscu spełni się. Mi się śniło, że miałam 10 szczeniaczków rasy labrador. Od 3 dni jestem już w Gdyni. Gdzie są moje szczeniaczki ja się pytam?

P.S. 2 Wiem, że na zdjęciu jest mniej niż 10 szczeniaczków- powodzenia z szukaniem takiego zdjęcia w internecie. Najwyraźniej nikt nie jest w stanie znieść tyle radości na raz.