środa, 23 grudnia 2015

Świąteczne zakupy

Ostatnia notka uzmysłowiła mi, że jednak kilka osób czyta moje teksty. Kilku osobom nawet się one podobają. Co więcej  blog został rozdziewiczony – otrzymałam swój pierwszy komentarz. To wszystko spowodowało swojego rodzaju presje. A co jeśli wyczerpią mi się pomysły? A jak nie będzie o czym pisać? Na szczęście życie mnie nie zawiodło i tym razem.

Uwielbiam robić zakupy. Kupowanie prezentów świątecznych to dla mnie prezent sam w sobie. Wybieranie opakowań, kokardek, papieru ozdobnego i słodyczy- lepsze jak jedzenie czekolady.



Do wczoraj.

Nie wiem czy to już ten wiek, kiedy człowiek szybciej się męczy? A może cierpliwość już nie ta? Tolerancja na ludzką głupotę mi zmalała? Studiuję psychologię 5 rok. Myślałam, że widziałam już wszystko.

Do wczoraj.

Wybrałam się po ostatnie świąteczne sprawunki. 

Wchodzę do Riviery.  Masa biegających ludzi. Pożar jaki czy co?

Nie, norma w przedświątecznym szale.

Temperatura z 30 stopni Celsjusza.  Zdjęłam kurtkę, szalik, bluzę, pochodziłabym jeszcze z pół godziny, a stanik na pewno też poszedł by w ruch.

Ludzie biegający z jakimś szaleństwem o czach, obładowani jak wielbłądy, z pianą na ustach.
Bieganie, potrącanie, kłótnie i wyzwiska.

I w tym wszystkim ja. Mała pierdoła.

Idę na koniec do Auchana, po prezent dla Jedynego. Jego ulubiona whisky. Czego się nie robi dla miłości?

Przedzieram się dzielnie jak nastolatek do półki z pornosami.

Jest! Złoty trunek dla Potencjalnego Męża. Dzielnie idę do kilometrowej kolejki do kasy. Z jedną pieprzoną butelką. Byłam gotowa z działu „podróże” brać namiot i  termos, z działu „książki” jakąś literaturę, a z działu „sport” ochraniacze, aby jakoś przetrwać. O dziwo z planu taktycznego nie skorzystałam, bo poszło nadzwyczaj sprawnie.

Przy kasie Pani z twarzą myślą nieskażoną. Powolnym ruchem odczepia zabezpieczenie z góry. Na butelce znajdowała się też naklejka z kodem, która okazała się kolejnym zabezpieczeniem. Po jej zdjęciu zostały ogromne plamy z kleju.

- Jak to według Pani wygląda? – pokazuje jej wspomniane wyżej resztki kleju. Dotychczas sprytnie udawała, że nie widzi. Aha! Nie za mną te numery.
-Nie wiem.
- Jak to nie wiem? Jak ja mam dać komuś taką butelkę?
- Proszę iść do informacji.

Spojrzałam w te puste krowie oczy. Oczywiście żuła gumę, przez co naprawdę wyglądała jak bydło rogate.

Biorę butelkę, idę do informacji. A tam kolejka jak stąd do wieczności.

Wszyscy z żądzą mordu. Wyszłam, bo z moim szczęściem zapewne wybuchnie bójka i dostanę rykoszetem, a nie marzy mi się limo pod okiem przy wigilijnym stole. A po za tym gdzieś zgubiłam paragon. Tak, w ciągu 5 sekundowej drogi z kasy do informacji. Tak, pierdołą trzeba się urodzić.

Wyszłam z Galerii z uczuciem ulgi. I pierwszym postanowieniem noworocznym.


Za rok wszystkie prezenty kupuję online. 

2 komentarze: