Ostatnio pisałam o
tym, na co skazani są krewni i znajomi studenta psychologii. Kolejną notką chciałabym Wam pokazać co musimy znosić na studiach. Żeby było ciekawiej- dziś będzie obrazkowo.
Za każdym razem, gdy na pytanie: "Co studiujesz?" odpowiadam zgodnie z prawdą nastaje taka niezręczna cisza połączona ze przerażeniem w oczach rozmówcy. Czasem mam wrażenie, że kolejne słowa jakie usłyszę będą brzmieć:" Chcesz uczcić to minutą ciszy?".
Gdy minie już "minuta ciszy", słyszę: "Skoro studiujesz psychologię, to.... o czym teraz myślę?". Za pierwszym razem było to śmieszne, za trzecim uśmiechałam się pod nosem z grzeczności. Teraz nie reaguję. Częstym zmiennikiem jest też "Czyli właśnie mnie analizujesz? Co już u mnie wiesz?". Ciśnie się na usta: "Stary, studiuję, pracuję, piszę pracę magisterską [taki wewnętrzny żarcik], robię gdzieś z miliard wolontariatów i projektów. Naprawdę myślisz, że mam czas, siłę, chęci i umiejętności, żebym analizowała konkretnie Ciebie?!".
Do facetów: NIE, to nie jest dobry sposób na poderwanie studentki psychologii.
Wszyscy słyszeli o syndromie studenta medycyny. Polega on na tym, że uczysz się o różnych chorobach i wydaje Ci się, że też je masz.
Psycholodzy też mają coś takiego. Po zajęciach z zaburzeń osobowości ma się wrażenie posiadania najbardziej zrytej bani we wszechświecie. Zajęcia mijają, egzamin zdany, wrażenie mija.
OBALAMY MITY: na psychologię nie idą ludzie,którzy mają problem ze sobą i chcą go rozwiązać. Przestańcie w to wierzyć. Po prostu.
Jak na studia humanistyczne mamy dużo statystyki. Powiem więcej: mamy jej duża za dużo. Chcesz mieć wieczne źródło utrzymania? Wykuj się statystyki i dawaj korki niedoszłym psychologom.
Autor powyższego zawarł ponadczasową prawdę prawdę na sześciu obrazkach.
I na koniec żarcik:
Źródło: https://www.facebook.com/AForayIntoPsychology/?fref=ts
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz