Kocham mojej studia (tak, są tacy ludzie), wiążę z nimi
przyszłość (takich jest trochę mniej) i naprawdę lubię się uczyć (także tego….).
Standardowa rozmowa z losowym znajomym wygląda mniej więcej tak:
-Wpadniesz dziś do mnie?
- A co, znowu trzeba wypełnić test/ uzupełnić ankietkę?
- yyyy, nie no co Ty!
I oboje wiemy, że kłamię. I przychodzą Ci biedni ludzie i
uzupełniają testy mające po 500 pytań. I słyszą zawsze: „Pamiętaj, że dzięki
temu wspierasz moją edukację!”. Albo wysyłam na skrzynki pocztowe „krótkie
ankietki do wypełnienia”. I molestuję tak długo, aż nie uzupełnią.
Problemy dotyczy nie tylko przyjaciół. Kto ma najgorzej?
Ukochany niedoszłego psychologa (nazwa „psycholożka” brzmi co najmniej dziwnie).
Myślę, że żaden człowiek na świecie nie odpowiadał na taką
masę dziwnych pytań jak mój biedny chłopak.
Zaczyna się zwykle niewinnie, gdy
on pyta (już tego nie robi, chyba się nauczył na błędach):
- Jak było na zajęciach?
- A wiesz mieliśmy o teorii Mądrali Wielkiego i on uważa, że
bla bla bla bla (tu duża ilość trudnych i niezrozumiałych słów, żeby zmylić
przeciwnika). Czy uważasz, że otrzymałeś od matki wystarczająca ilością uwagi?
A najgorzej jest, gdy przypadkowo, przed pomyłkę, taki
chłopak/narzeczony/ nie-daj-boże-mąż odważy się na kłótnię.
Przyczyn jest kilka:
- możesz powiedzieć „są badania, które udowadniają, że….” I tu
wklejasz dowolną bzdurę, żeby podkreślić, że masz rację. Nikomu się nie będzie
chciało szukać, a nawet jeśli…. Cóż „amerykańscy naukowcy” NAPRAWDĘ zbadali wszystko.
- znamy większość praw rządzących zasadami manipulacji. Z
przyczyn etycznych ich nie stosujemy. Raczej.
- stosowanie trudnych i dziwnych słów. Im dłuższe tym
lepsze. Niekoniecznie trzeba wiedzieć co oznaczają.
- „A znasz zasady dobrego kłócenia się? Wiesz, że powinno
się oceniać zachowanie człowieka, a nie jego samego”? – mamy takich testów na
pęczki. Zawsze można jakiś dopasować.
Dziękuję wszystkim, którzy „wspierają moją edukację” i wciąż
się ze mną przyjaźnią. Zostało tylko pół roku. Damy radę!
Właściwie to zawsze bałam się psychologów, że wnikają w mój mózg. Znajomi się tego nie boją?
OdpowiedzUsuńznajomi na szczęście mają dystans ;)
Usuń